Burza.

Jerzy Szyszko



Wrzos


Są przydomki, są przezwiska,
popularnie ksywą zwane,
pamiętane jak nazwiska,
często nawet bardziej znane.

Z przezwiskami tak już bywa -
nieraz się dostaje w spadku,
to rodowa stara ksywa,
albo dziełem są przypadku.

Przez pomyłkę ją dostałam -
na praktycznych raz zajęciach,
końce kabli obrabiałem,
miałem o tym ciut pojęcia.

Trzeba "oczka" uformować,
aby się przykręcić dały,
potem nicią umocować,
aby się nie rozwijały.

Nić jedwabna się nadaje,
przewód musi izolować,
"oczko" gołe pozostaje,
ono musi kontaktować.

Gdy końcówka już gotowa,
kabel łatwo jest przykręcić,
wtyczkę zrobić, w gniazdko schować,
przez to czasu zaoszczędzić.

Pięknie wyszła mi robota,
wykładowca się zachwycił,
jest precyzja w tych oplotach,
wy jesteście mistrz od nici.

Piątkę za to mi postawił
i by inni przykład brali,
rzecz na biurku pozostawił,
a koledzy oglądali.

Inni pracę też kończyli,
choć im różnie wychodziło
do oceny przynosili,
prac na biurku więc przybyło.

Jeden ręce miał leniwe,
nici mu się wciąż plątały,
"oczka" wychodziły krzywe,
na nic się nie nadawały.


Co tu zrobić, by zaliczyć? -
wolałbym już szydełkować,
ile czasu można ćwiczyć? -
trzeba coś wykombinować.

Wykorzystał zamieszanie
i podwędził moją pracę,
chęć, że piątkę też dostanie,
pogrzebała jego szansę.

Wykładowca rzekł zdziwiony,
piękna praca, znakomicie,
jestem mile zaskoczony,
z pracą Wrzosa porównajcie.

I przerzuca złączek sterty,
by odnaleźć moje dzieło,
nie znajduje go, niestety
i dopiero się zaczęło.

Podchorąży Wrzos to zrobił,
a wy z biurka zabraliście,
wiecie co wam za to grozi? -
te zajęcia oblaliście.

Dwója będzie i meldunek,
za oszustwo i za kradzież,
gdzie powaga, gdzie szacunek -
jaka ta dzisiejsza młodzież!

Ja tłumaczę i prostuję,
Szyszko jest nazwisko moje -
nic Wrzosowi nie brakuje,
ale jednak wolę swoje.

Przyjął to do wiadomości,
lecz w zapędzie już po chwili,
gdy nadeszła fala złości,
znowu z Wrzosem mnie pomylił.

Wszystko przez te skojarzenia,
szyszka, wrzos są w lesie razem,
więc jest jeden punkt widzenia,
las skojarzeń drogowskazem.

Choć koledzy wciąż się śmiali
ja się tym nie przejmowałem,
ale oni to złapali
no i Wrzosem pozostałem.

I pomimo lat upływu,
gdy na zjeździe się spotkali,
wręcz nie mogłem wyjść z podziwu,
bo o Wrzosie pamiętali.





Aktualizacja strony: 21 grudnia 2013 r.


© 2007 - 2013 Absolwent WSOWŁ promocji 1971 roku Marian Więckowski