Burza.

Jerzy Szyszko
Autor



Psychologia dowodzenia


Spośród wielu dziedzin wiedzy,
ta niezwykle użyteczna,
doceniali ją koledzy -
w przyszłej pracy wręcz konieczna.

Długo można się rozwodzić,
naukowo uzasadniać,
ale tu nie o to chodzi -
nie będziemy się rozdrabniać.

Jak porządek dnia dyktował,
podchorąży po obiedzie,
na blok szkolny maszerował -
tam się kształcił samodzielnie.

Była to nauka własna,
która średnią podnosiła,
z obowiązku, choć nie straszna,
jednak czasem nas nudziła.

Trwał trzy lata taki przymus,
w czwartym, według własnych chęci -
na naukę kujon, prymus,
już mniej czasu mógł poświęcić.

Nieraz to samokształcenie
było w auli, w naszym bloku,
dla nas to udogodnienie,
było blisko, kilka kroków.

Aula była na parterze,
my na piętrze mieszkaliśmy,
tej wygody, powiem szczerze,
jakoś nie docenialiśmy.

Bo na piętrze dwie kompanie,
a dowódcy, przełożeni,
mieli tam swe kancelarie,
więc byliśmy "okrążeni".

...


Czasem nas kontrolowali -
jak nam wchodzi ta nauka,
tak po drodze zaglądali,
po co w szkolnym bloku szukać.

Podczas przerw, ci co palili,
wokół popielniczek stali,
niepalący wychodzili
lub na schodach przysiadali.

Gdy dowódca batalionu
po dniu walki z problemami,
szedł pomieszkać już do domu,
musiał przejść pomiędzy nami.

Poderwali się siedzący,
tak honory mu oddali,
sfrontowali zaś palący
i aż przejdzie, tak czekali.

Któryś książkę w ręku trzymał.
Podchorąży, co czytacie?
Ja? - melduję, że kryminał,
oj! - czas tylko wytracacie.

Odszedł niezadowolony -
jutro będzie "prostowanie",
a kolega przestraszony -
pewnie mi się coś dostanie.

Na odprawie w dzień następny,
omówiona była sprawa,
gdzie oceny, gdzie postępy,
to nauka nie zabawa.

Czas przepływa jak ta woda -
źle go wykorzystujecie,
na te bzdury czasu szkoda,
laurów tak nie zdobędziecie.

...


Takiej treści pouczenia
były nam zaserwowane -
dały nam do przemyślenia
i na przyszłość niosły zmianę.

Ja też sprawę przemyślałem -
można nieco się zabawić,
na okazję polowałem,
by opinię nam poprawić.

Na tych schodach każdej przerwy,
wraz ze skryptem mym siedziałem,
już mi odmawiały nerwy -
aż się wreszcie doczekałem.

Podchorąży, co czytacie?
"Psychologię dowodzenia",
co takiego? - no, pokażcie -
nie krył swego zaskoczenia.

Uśmiech rozlał się na twarzy,
to rozumiem, skrypt, podręcznik -
taki efekt mi się marzył -
a koledzy byli wdzięczni.

Takim prostym pociągnięciem,
zaufanie odnowiłem,
satysfakcję, niemal szczęście
przełożonym zapewniłem.

Podchorąży to nie robot.
Uczyć się, czy bumelować?
Skrypt, kryminał - jego kłopot,
musi umieć decydować.




Aktualizacja strony: 23 lipca 2015 r.


© 2007 - 2015 Absolwent WSOWŁ promocji 1971 roku Marian Więckowski