Burza.

Jerzy Szyszko
Autor



Niemy krzyk samotności


Są raz w roku święta słynne,
gdy choinkę ubieramy,
choć kościelne, to rodzinne,
z najbliższymi je spędzamy.

Jak to bywa przed świętami,
telewizja drąży temat,
jak to jest ze staruszkami,
których rodzin jakoś nie ma?

Tu o domu starców mowa -
o swych bliskich zapytani
z trudem dobierają słowa,
nie chcą dzieci swoich ganić.

Wciąż ich usprawiedliwiają -
swych kłopotów mają masę -
wnuki swoje wychwalają,
bo ich odwiedzają czasem.

...


Ale oczy ich nie kłamią,
cichy żal się z nich wylewa,
chociaż się opłatkiem łamią
i kolędy będą śpiewać.

To krzyk niemy samotności -
między ludźmi, lecz obcymi,
mają wszystko, prócz bliskości
tych, co zwą się najbliższymi.

Miłość ich bezwarunkowa,
która wszystko wytłumaczy,
żal się w głębi duszy schowa,
nikt go okiem nie zobaczy.

Ale serce głos ten słyszy,
bardzo głośny, chociaż niemy -
tak powoli w sumień ciszy
my się też zestarzejemy.

...


Bo czas naprzód ciągle płynie,
życie mierzy nam latami,
ale zanim ono minie,
stawia nas przed wyborami.

Trzeba więc je przeżyć godnie,
ze smutkami, radościami,
w zdrowiu, szczęściu i w chorobie,
i ze śmiechem, i ze łzami.

Każdy los swój dźwigać musi -
choć buntują się niektórzy,
bo ich świat szeroki kusi -
to młodości nie wydłuży.

Zatem nie zapominajmy,
że natury się nie zmieni -
swym Rodzicom "bliskość" dajmy,
kiedy w życia są jesieni.



Aktualizacja strony: 12 marca 2015 r.


© 2007 - 2015 Absolwent WSOWŁ promocji 1971 roku Marian Więckowski